czwartek, 2 czerwca 2011

Wyjedź ze mną do wnętrza onirycznej głowy

Byłam chyba na wystawie sztuki współczesnej, gdy nagle znalazłam się przed wejściem do, ziejącej łuną światła we wszystkich odcieniach koloru niebieskiego, wieży. Wydawała się ona także być czymś w rodzaju wrót do bliżej nieokreślonej, bezgranicznej przestrzeni. Kusiła ona swoją obcością i jarzącymi promieniami świetlnymi o bardzo tajemniczym pochodzeniu… Gdzie ja jestem?



Pierwsze skojarzenie: skrzyżowanie filmu fantasy z bardzo rozbudowaną graficznie scenografią gry komputerowej. A może współczesna, mroczna wersja Krainy Czarów? Tylko, że nie przypominam sobie, bym wskakiwała do jakiejś nory króliczej. Poza tym, skąd w miejskiej dżungli, znalazłby się rzadko spotykany Biały Królik?! Potem dopiero dotarło do mnie, że być może pewien szalony artysta eksperymentował z najnowszymi technologiami, porwał mnie we śnie i umieścił w swoim najnowszym obrazie w wersji 3D. Ach ta rozszerzona rzeczywistość, szumnie nazywana w tym przereklamowanym języku globu ziemskiego: Augmented Reality. Widziałam już coś takiego w Krakowie, w Nowych Sukiennicach. Włączasz iPhone’a, najeżdżasz na płótno i, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (w postaci ekranu telefonu), ono „ożywa”…

Dopiero po dłuższej chwili zastanowienia domyśliłam się, że zamieszkałam we wnętrzu obrazu bez tytułu Zdzisława Beksińskiego. Urodzony w Sanoku artysta-malarz, absolwent krakowskiej architektury, uwielbiał „fotografować” swoje marzenia, sny i projekcje wyobraźni. Nie starał się dorabiać swoim dziełom żadnej ideologii. Stąd celowy zabieg, konsekwentnie zresztą stosowany, nietytułowania swoich obrazów. Wychowani na akademickich teoriach możemy być nieprzyzwyczajeni do braku interpretacji dzieł sztuki – wręcz jej negacji. Jak sam mawiał: - „Nie mogę pojąć że problem znaczenia może być dla ludzi aż tak istotny, jeśli idzie o obcowanie ze sztuką. Nie to jest ważne co się ukazuje, lecz co jest ukryte.... Ważne jest to, co ukazuje się naszej duszy, a nie to co widzą nasze oczy i co możemy nazwać”.
Sławę zyskał właśnie dzięki serii obrazów zaliczanych do tzw. „okresu fantastycznego”, które miały przedstawiać „lustrzane odbicie jego wewnętrznych wizji”. Do tego stopnia, by zapomnieć że patrzy się na malarskie płótno i wyobrazić je sobie jako wrota do alternatywnej rzeczywistości – na poły surrealistycznej…

Krytycy, jak też inni współcześni mu artyści, próbują jednak (nad)interpretować tę twórczość, widząc nawet 
w dramatycznych okolicznościach śmierci Beksińskiego (został brutalnie zamordowany przez syna w swoim warszawskim mieszkaniu), odzwierciedlenie aury jego sztuki.

A ja, będąc częścią jego obrazu, chętnie zagrałabym w grę komputerową z taką fantastyczną grafiką…
***
Zgodnie z ostatnią wolą artysty, cały jego twórczy dorobek został przekazany Muzeum Historycznemu w Sanoku, rodzinnym mieście Zdzisława Beksińskiego.
Po jego śmierci została ustanowiona Fundacja Beksiński, na czele której stoją: Janusz Rosikoń, Janusz Barycki, oraz Ewa Barycka. Głównym jej celem jest przede wszystkim popularyzacja życia i dorobku artystycznego Zdzisława Beksińskiego.
Więcej informacji na stronie internetowej Fundacji: www.beksinski.com.pl