sobota, 11 grudnia 2010

AKT II SCENA 1, Obowiązkowy odlot młodzieży, trochę geniusz, trochę wariat: WITKACY


Sztuka jest ucieczką, najszlachetniejszym narkotykiem, mogącym przenieść nas w inne światy bez złych skutków dla zdrowia i inteligencji cyt.za: A. Żakiewicz, „Witkacy” edipress polska Warszawa 2006

            Prof. Janusz Degler (badacz twórczości Witkacego) uważa, że magnetyczna osobowość Stanisława Ignacego Witkiewicza (pseud. „Witkacy”) to pasjonujący materiał na biografię, którą czytałoby się z zapartym tchem jak lekko napisaną powieść beletrystyczną.
            Co w Witkacym fascynuje najbardziej? Jego narkotykowe eksperymenty w trakcie tworzenia portretów, skrupulatnie kontrolowane przez znajomych lekarzy, liczne romanse z kobietami, tajemnicze samobójstwo, czy też nasycony neologizmami język jego literackich utworów?
            Jeśli miałoby się go porównywać z którymś z artystów ze światowej czołówki awangardy, wydaje się że miałby on wiele wspólnych tematów do rozmowy z dramatis persona aktu I, tj. Andy’m Warholem. Wszechstronność tych osobowości artystycznych, liczne wątki ich biografii owiane tajemnicą oraz śmiały dialog twórczy ze współczesną kulturą to powody, dla których zestawiamy tych dwóch twórców obok siebie – w roli bohaterów następujących po sobie aktów SztukiARTu.
            Witkacy próbował szczęścia w Krakowie, zachwycił się Paryżem, gdzie sprzedał nawet swą ostatnią koszulę, by móc jak najdłużej żyć w ówczesnej światowej stolicy kultury i sztuki. Aby odreagować samobójstwo swojej narzeczonej Jadwigi Janczewskiej wybrał się w  podróż do Nowej Gwinei przez Cejlon. Jednak egzotyczne krajobrazy, choć bardzo urzekły Witkacego, okazują się niewystarczającym lekiem dla tak burzliwej osobowości artysty na leczenie głębokiej depresji. Na chwilę odnalazł się w Petersburgu, gdzie zaczął się jego tajemniczy rosyjski epizod, który odcisnął największe piętno na jego późniejszej twórczości. Jednak miejscem, które najbardziej wiązało Witkacego okazało się Zakopane, w którym spędził większą część swego życia.
            Witkacy – figura niewątpliwie kontrowersyjna. Świadczy o tym nie tylko jego twórczość, ale również liczne związki z kobietami. Romanse, w które się wikłał, posiadały tak szeroką paletę typów relacji, że aż trudno uwierzyć, że mógł tego doświadczyć jeden człowiek w czasie krótkiego ludzkiego życia. Wiązał się z kobietami starszymi od siebie, jak choćby z aktorką Ireną Solską będąc jeszcze studentem na Krakowskiej ASP. Były też i dużo od niego młodsze, jak np. jego ostatni związek z młodszą o 17 lat urzędniczką Czesławą Oknińską, z którą mieli razem popełnić samobójstwo w 1939 roku. Do dzisiaj jest owiane tajemnicą. Witkacy związany był też „czysto przyjacielskim układem” z „żoną” Jadwigą Unrug, której przez cały czas trwania ich małżeństwa pisał listy. Zawierał w nich opisy swoich poczynań z ówczesnymi kochankami, dodając jednocześnie zapewnienia o dozgonnej miłości: „Ciskam Cię i łuję, mdolę, tłamszę i duszę, całuję Cię aktualnie i dyskursywnie, całuję w metafizyczny pempek, całuję bez cienia erotyzmu, całuję najserdeczniej w świecie i poza światem. Całuję Cię, gdzie chcesz, psiakrew.” (cyt.za: S.I. Witkiewicz, „Dzieła zebrane. Listy do żony”, PIW 2010). Taka też jest jego twórczość – paradoksalna, często szokująca, bez wątpienia nie pozostawiająca obojętnym kogokolwiek, kto przynajmniej na moment próbuje zagłębić się w świat Witkacego.
 Kontrowersyjny, nieszablonowy – wspomnieć można choćby „sposoby powstawania” jego portretów, które tworzył pod wpływem różnych środków odurzających, alkoholu, kofeiny, narkotyków itp. Lubił szokować „mieszczuchów” – to była jego rozrywka, jak i wyróżnienie siebie jako artysty. W swoim manifeście pt. O czystej formie (1931), sam pisze: „Dziś na tle gorączkowego tempa życia, społecznej mechanizacji, wyczerpania wszystkich środków działania i artystycznego zblazowania, koniecznym stało się używanie środków perwersyjnych”. 
            Paradoks polega na tym, że dziś owa paleta „środków perwersyjnych” ulega stopniowemu wyczerpaniu. W dobie mechanizacji i komputeryzacji wszelakich dziedzin życia, łącznie ze sztuką, oraz możliwości „publikacji online” intymnych chwil z ludzkiego życia, tak naprawdę niewiele jest nas w stanie poruszyć, zgorszyć, czy też zniesmaczyć. Ludzie stali się uodpornieni. Co w takim razie można zrobić, by sztuka mogła zwrócić na siebie uwagę? Chyba pora na to, by Witkacy „zmartwychwstał” i zaczął żyć na nowo, np. w Second Life.

 Źródła:
Augustyn, Witkacy: oszalej i wyjdź za mnie, „Wysokie Obcasy Extra”, nr 3/2010.
M. Kuc, Odkrywanie tajemnic Witkacego, „Rzeczpospolita”, 07.09.2009. Dostępny
w Internecie: http://www.rp.pl/artykul/359912.html
A. Żakiewicz, Witkacy edipress polska Warszawa 2006

 Portret Oficera 1917, Muzeum Narodowe w Krakowie


od lewej: Portret M. Choromańskiego, 1930, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku
od prawej: Portret L. Reynela, 1928, Muzeum Narodowe w Warszawie


 Portret M. Nawrockiej, 1929, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku



 Portret W. Nawrockiego, 1926, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz